Czytelnia

Joanna Petry Mroczkowska

Joanna Petry Mroczkowska, W krainie wolnych związków, WIĘŻ 2003 nr 12.

Praktyka społeczna takich związków nieformalnych jest stosunkowo krótka. Prowadząca wspólne gospodarstwo para w przypadku związków nieformalnych dwóch ostatnich typów wygląda jak małżeństwo, ale – przestrzegają profesjonalni obserwatorzy – w istocie różni się od niego zasadniczo. Wydawać by się mogło, że taki związek daje równe szanse obu płciom. Gdy młodzi dobiegają trzydziestki, sytuacja obu stron zaczyna się jednak istotnie różnić: wybór kobiet się kurczy, mężczyzn – poszerza. Ponieważ taka forma związku z reguły trwa kilka lat, z perspektywy pragnącej wyjść za mąż kobiety w przypadku rozpadu oznacza on czas stracony, natomiast mężczyźnie daje pełną wolność i większość wygód małżeństwa. On nic nie ryzykuje, niczego nie obiecuje. W praktyce okazuje się, że mężczyzna daje się kobiecie obsługiwać, nawet jeśli sam potrafi dobrze sobie radzić z obowiązkami domowymi. Pod względem podziału zajęć domowych sytuacja par mieszkających razem bywa tak „nierówna”, jak w tradycyjnych małżeństwach. Jasne jest jedno: w znacznej większości przypadków wolny związek to dla mężczyzny stan wolny, dla kobiety – stan przedmałżeński.

Psychologowie dochodzą do wniosku, że – może paradoksalnie – dla mężczyzny małżeństwo jest czymś na swój sposób poważniejszym niż dla kobiety, a zarazem czymś mniej “naturalnym”. Dawniej narzeczeństwo dawało mężczyźnie czas na psychiczne przygotowanie się do tego kroku. Dzisiejsze czasy nie dają mu tej szansy…

Czy związki są rozwiązaniem?

Co mówią na ten temat poważniejsze poradniki i głosy krytyków kultury? Panuje zgoda, że na rewolucji seksualnej „zyskali” mężczyźni. Dzisiaj kobiety, od bardzo młodych po starsze, same wchodzą im w ręce, ubiegają się o nich, rywalizują i nie stawiają wymagań. Dlatego też często same kobiety zaczynają krytykować swoje własne zachowania. Za łatwo sobą szafują albo są zbyt narcystyczne, przylepne, zbyt spragnione mężczyzny, albo też za bardzo niezależne. Z różnych stron słyszy się przypomnienia, że kobieta powinna się szanować i wymagać dla siebie szacunku. Pisząca jeszcze w okresie studiów Wendy Shalit („A return to modesty. Discovering the Lost Virtue” [„Powrót do skromności. Odkrywanie zagubionej cnoty”], Simon & Schuster, Free Press 1999) widzi ratunek w powrocie do skromności. Kobiety muszą zrozumieć, jakie to dla nich ważne. To skromność dawała kobietom czas na dokonanie wyboru i znacznie zmniejszała strach przed porzuceniem, mężczyznom natomiast pozwalała pożądanie zamienić w miłość. Chcemy powrotu naszej godności, naszego mitu kobiecości, a wraz z nim męskiego honoru. Bez skromności nie ma erotyki, nic wtedy nie podnieca.

Sylvia Ann Hewlett radzi kobietom chcącym wyjść za mąż, by jak najwcześniej zastanowiły się nad priorytetami, nad przyszłością. Powinny zadać sobie pytanie: jak chcę, żeby wyglądało moje życie za kilkanaście lat? Muszą mieć świadomość konieczności pójścia na kompromis, co wcale nie musi oznaczać porażki. Barbara Dafoe Whitehead jest także zdania, że kobieta chcąca wyjść za mąż musi podejść do ewentualnego romansu w sposób racjonalny. Powinna przyglądać się mężczyznom, eliminować tych, którzy nie mają małżeńskiego potencjału. Nie zaszkodzi trochę powściągliwości w starym stylu. Pozostawiając mężczyźnie pole do inicjatywy, kobieta może lepiej ocenić stopień jego zainteresowania. Przy tym wszystkim musi się spieszyć. Dawniej nakazywano kobiecie powstrzymanie się z rozdawaniem względów seksualnych, teraz musi ona raczej unikać marnowania cennego czasu.

poprzednia strona 1 2 3 4 5 następna strona

Joanna Petry Mroczkowska

Bez Ciebie nie przetrwa WIĘŹ! Jak możesz pomóc?