Czytelnia

Jerzy Sosnowski

Pokaż język, Dyskutują: Eligiusz Szymanis, Bartłomiej Chaciński, Jerzy Sosnowski WIĘŹ 2006 nr 11.

— Bardzo nas ożywił problem relacji między językiem i rzeczywistością subiektywną, natomiast pozostaje pytanie, jaka jest relacja między językiem a rzeczywistością intersubiektywną ? I czy język jest bardziej formą ekspresji ducha, czy bardziej środkiem oddziaływania na ducha?

E. Szymanis: Upierałbym się, że język odzwierciedla ducha. Niezależnie od tego, czy ktoś używa brzydkich słów, czy nie, po kilku minutach rozmowy wiem z grubsza, z kim mam do czynienia. I to dokonuje się właśnie za sprawą języka. Wnioskuję nie z używanych przez mego rozmówcę słów czy składni jego wypowiedzi, lecz z celu użycia tej wypowiedzi. Ten cel pozwala mi zorientować się, w jakiej skali wartości osadza on rzeczywistość.

Pytając o ducha musimy pamiętać także i o tym, że panujący dwieście lat temu prymat duchowości sprawiał, że słowo było ważniejsze od rzeczywistości. Słowo Boże więcej znaczyło niż byt. Myślenie mistyczne, autentycznie religijne pojęcia, wyżej stawiają słowo niż rzeczywistość, która jest zaledwie marnym cieniem tego, co zostało nazwane. To rewolucja francuska zaczęła iść w kierunku rzeczywistości. Dziś mówienie o religii stanowi najwyższy poziom sprawdzianu języka. Niewielu potrafi mówić wiarygodnie o doświadczeniu religijnym. Mamy tu, niestety, do czynienia z powtarzaniem typowych frazesów, posługiwaniem się archaicznym językiem. Kiedy słucham homilii, rzadko, niestety, opuszcza mnie przeświadczenie, że jest to mówienie po to tylko, żeby mówić, polegające często na rozwadnianiu bardzo klarownych tekstów Ewangelii. To pomniejsza ich moc, odsuwa od zawartych w nich treści. Czasem aż trudno oprzeć się wrażeniu, że księża zachowują się, jak ów kaznodzieja z anegdoty, który analizował fragment Ewangelii o uczniach w drodze do Emaus. W pierwszej części — mówił ów ksiądz do swoich wiernych — zastanowimy się, ilu było apostołów, w drugiej zaś, dokąd szli. Doświadczenie religijne niezmiernie trudno poddaje się dzisiejszemu opisowi językowemu. Nie mamy języka, żeby o nim mówić.

— Dawniej mieliśmy, a teraz nie mamy?

E. Szymanis: W ciągu ostatnich dwustu lat dokonała się radykalna zmiana koncepcji człowieczeństwa. Do rewolucji francuskiej, i z rozpędu jeszcze trochę dalej, człowiek był przede wszystkim bytem duchowym. Ciało było marnym opakowaniem ducha, które można torturować, masakrować — nic to nie znaczyło. Od dziewiętnastego wieku, im bliżej współczesności, człowiek staje się przede wszystkim ciałem, które może mieć lub nie mieć ducha. W praktyce oznacza to, że gdybym na przykład, nie daj Boże, uderzył studenta, natychmiast wylatuję z pracy i mam sprawę karną. Jeśli natomiast oświadczę studentowi: moim zdaniem pan nie ma duszy — nic się nie stanie, to mi wolno, konstytucja gwarantuje mi wolność wyznania, mogę więc tak sądzić. Tymczasem nieco ponad trzysta lat temu głośna była w Warszawie sprawa Kazimierza Łyszczyńskiego, którego sąsiad oskarżył o to, że napisał dzieło o nieistnieniu Boga. Onego dzieła nie znaleziono, oskarżony nie przyznał się do niczego na torturach, a i tak głowę mu ścięto, jako że samo podejrzenie wystarczyło. I tylko król Jan III Sobieski łaskawie zdecydował, że Łyszczyńskiego poćwiartowano po, a nie przed śmiercią. To są fakty! Dzisiaj, nawet jeśli uważamy się za głęboko wierzących, przyjmujemy jako oczywistość, że prawo, konstytucja, układ społeczny chronią naszą cielesność, zaś duchowość jest naszym hobby, które możemy w sobie rozwijać. Bluźnierstwo językowe było zbrodnią, dziś nie ma bluźnierstwa językowego. Dzisiaj jest wolność słowa. To wszystko zmienia. Żyjemy w świecie innej koncepcji człowieczeństwa, która wyraża się w innym języku.

poprzednia strona 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 następna strona

Jerzy Sosnowski

Bez Ciebie nie przetrwa WIĘŹ! Jak możesz pomóc?