Czytelnia

Kościół w Polsce

ks. Grzegorz Strzelczyk

ks. Grzegorz Strzelczyk, Odejścia, wierność i oślica Balaama, WIĘŹ 2007 nr 6.

Pierwsze ma hermeneutyczny charakter. Czy aby osobiste doświadczenia autora nie za bardzo zdominowały perspektywę refleksji nad wszystkimi właściwie tematami, które podejmuje? Jaeschke odnalazł się w małżeństwie, deklaruje, że jest szczęśliwym ojcem i mężem, wcześniej zaś najwyraźniej doświadczał szczęścia (a przynajmniej sporej satysfakcji) w życiu zakonnym i w posłudze duchownego. I być może dlatego zdaje się wierzyć, że szczęście pełne mógłby osiągnąć, sumując oba doświadczenia. Niestety — drogę zagrodziły mu kościelne zasady Ta osobista perspektywa niewątpliwie dynamizuje tekst i może pociągać czytelnika, jednocześnie jednak trudno się opędzić od pytania, czy z tego właśnie powodu nie za dużo w „Nierządnicach” niewypowiedzianego żalu i źle skrywanych pretensji do instytucjonalnego Kościoła, który zawinił — najpierw nie mówiąc Jaeschkemu-nowicjuszowi wszystkiego, potem nieświadomego (?) doprowadził do święceń i trzymał w zakonie, a teraz krzywdzi go nadal, utrzymując z dala od Eucharystii i zamykając drogę do pełni szczęścia.

Trudno mi się zresztą zgodzić na sposób, w jaki Jaeschke rozgrywa kartę ludzkiego szczęścia i nieszczęścia. Otóż niejednokrotnie dokonuje nieuprawnionego moim zdaniem uproszczenia, uzależniając ludzkie szczęście/nieszczęście od pewnych instytucjonalnych rozwiązań, przy których Kościół katolicki się „upiera”, jak na przykład obowiązek celibatu, zakonna praktyka posłuszeństwa, święcenie wyłącznie mężczyzn. Oczywiście: łatwo przywołać przykłady księży, którzy swój celibat przeżywają jak nieszczęście, zakonników czy zakonnic jęczących pod rządami nadmiernie surowych bądź krótkowzrocznych przełożonych, albo też kobiet, które wierzą, że uszczęśliwiłyby je dopiero święcenia. Nagromadzenie takich przykładów może poruszyć serce i sumienie wrażliwego czytelnika — za każdą historią kryje się bowiem dramat godnej szacunku osoby Z pozycji oślicy trzeba jednak zadać prorokowi pytanie: czy rzeczywiście da się uszczęśliwić ludzi po prostu zmieniając kilka dyscyplinarnych zasad?

Nie twierdzę bynajmniej, że tych ostatnich nie trzeba nieustannie rewidować, tak by rzeczywiście służyły dobru osób, dla których są przeznaczone (w tej kwestii głosu proroka ignorować nie wolno). Uważam natomiast, że nie ma tak prostego przełożenia np. pomiędzy celibatem a szczęściem księży, jak to sugeruje Jaeschke. Żadna organizacja, żadne prawo, żadna droga życiowa nigdy nie gwarantowała szczęścia wszystkim, którzy są jej członkami, pod nim żyją czy na nią wstępują. Sugestia, że jest inaczej, może pobrzmiewać romantycznie, ale prowadzi nieuchronnie do utopii, a od tej krok już tylko do twierdzeń ideologicznych. Niestety (a może „na szczęście” właśnie) — szczęście zależy chyba jednak mniej od zewnętrznych, prawem i strukturami wyznaczonych okoliczności, bardziej zaś od jakości relacji z sobą, innymi, Bogiem wreszcie. Ta zaś w dużej mierze uzależniona jest od składników tego, co ostatecznie nazywać zwykliśmy miłością: wysiłku, wytrwałości, cierpliwości, wierności

Kiedy mowa o miłości, rodzi się we mnie kolejna wątpliwość wobec refleksji autora „Nierządnic”. Mówiąc o swoim odejściu z zakonu, Jaeschke zestawia — bardziej czy mniej wyraźnie — naturalny odruch wierności i miłości do kobiety (i dziecka) oraz formalny wymóg posłuszeństwa Kościołowi-instytucji. Nie wiem, czy rzecz rozmyślnie obliczona została na zaskarbienie sympatii czytelnika, ale efekt jest całkiem przekonujący. Czyż nie jest postawą ewangeliczną przedkładanie dobra konkretnych osób nad porządek w anonimowej (i bezdusznej) instytucji, miłości nad formalną wierność prawu? Zdecydowanie jest. Tyle że w tym przypadku alternatywa jest fałszywie skonstruowana, bo prezbiter nie posługuje wobec „instytucji”, zaś motywacją posługi jest chyba coś więcej niż tylko posłuszeństwo prawu. Wyobrażam sobie, że podobnie być musi ze ślubami zakonnymi.

poprzednia strona 1 2 3 4 5 6 następna strona

Kościół w Polsce

ks. Grzegorz Strzelczyk

Bez Ciebie nie przetrwa WIĘŹ! Jak możesz pomóc?