Czytelnia

Teologia teatru

Poniższy tekst jest odpowiedzią na ankietę pt. Fauście, gdzie twoja wiara?

Zaproszonych do udziału w ankiecie twórców teatralnych zapytaliśmy o ich stosunek do spraw wiary i Boga w teatrze. Postawiliśmy następujące pytania: Czy kwestia wiary jest ważna dla Pani/Pana jako twórcy? Czy teatr jest sposobem poznawania lub ukazywania Boga i w jaki sposób to robi? Czy teatr ma prawo bluźnić? [Red.]

Anna Augustynowicz

Nie utknąć w złu

Sztuka teatru to artystyczne przetwarzanie rzeczywistości, wykorzystujące zdolność ludzi do mimetyzmu. Staje się „tu i teraz”, ale nie jest rzeczywistością, lecz jej kreacją, dokonywaną przez żywych ludzi w „przytomności gry”. Właśnie „przytomność gry” daje gwarancję bezpieczeństwa, że tu, w przestrzeni ”między” aktorami i publicznością, nic nikomu stać się nie może, w przeciwieństwie do realnej rzeczywistości, w której skutki ludzkiej kreacji mogą być nieodwracalne.

W tej przestrzeni, „tu i teraz”, tyle może być „świadectwa”, ile jest w mojej woli istotnego spotkania z „innym”. Poprzez otworzenie przestrzeni spotkaniu sztuka teatru pozwala zmierzyć się człowiekowi z prawdą o nim samym. Teatr jednak, z tej racji, że rzeczywistością nie jest, może odkrywać jej prawdziwy wizerunek poprzez prawdopodobieństwo utworzonej sytuacji. Sztuka teatru to „bycie w drodze”, to zadawanie pytania „gdzie jest Pan Bóg?” To doświadczenie spotkania: reżysera z autorem, autora z aktorami, aktorów z publicznością.

Razem z Wyspiańskim w tragedii „Klątwy” doświadczam dramatu człowieka zakorzenionego między pogaństwem i chrześcijaństwem, z Szekspirem — błazenady w kapłaństwie „panów” tego świata i kapłaństwa w ich błazeństwie. Nie wiem, czy Bóg i teatr to związek niebezpieczny, ale na pewno dynamiczny, pozwalający pytać o aksjologię, nie o dogmat.

Człowiek „świadczy dziełem”. Scena odkrywa, ile jest „świadectwa” w tym miejscu, w tym czasie w tym spotkaniu.

Teatr — przestrzeń spotkania — jest poszukiwaniem. Możliwością rozpoznania siebie w przestrzeni dramatu, w sprzeczności. Dramat podnosi człowieka do godności osoby. Scena nie ocenia, nie poucza — próbuje nazwać. Pozwala rozpoznać stan kondycji człowieka. Zderzyć jego własny porządek z porządkiem świata. Teatr nie wynajduje technologii poznawania czy ukazywania Boga — pyta o porządek. Poprzez intuicyjne odczuwanie dobra lub zła, które jest jedno dla ludzi z tej samej wspólnoty, nawet jeśli różnią się między sobą w jego rozumieniu czy wyrażaniu. Teatr — miejsce „w drodze” — pozwala przejść przez zło, żeby w nim nie utknąć. Stwarza szansę rozpoznania siebie jako osoby dramatu. Bycie „ w drodze” może wyglądać tylko na deptanie po pokręconej, plugawej ścieżce, lecz sprawą teatru jest mówić o wszystkim, co sięga ludzkiej kondycji. To, czego w moim odczuciu nie wolno, to zamknąć perspektywy: powiedzieć „tak ma być”. Pogardzić „innym”. Osobie dramatu nie wolno odebrać perspektywy, bo przestałaby być osobą.

Z bohaterami „Młodej śmierci” pytam o porządek świata, w którym fikcja myli się z rzeczywistością, a Zmartwychwstanie — z trzecim życiem na drugim poziomie komputerowej gry. W Gombrowiczowskiej „Iwonie” wsłuchuję się w kłamstwo dworu, który na jej „wierzę” reaguje krzykiem imputując ton: o Bogu, z pogardą? o tym, że wierzy w Boga z pogardą? Za sugestią Bergmana próbuję rozpoznać czy „dzwon protestancki bije ciężej niż dzwon katolicki”, kiedy czytam Strindberga, Larssona, Nórena. W „Powrocie na pustynię” pytam z Koltsem o porządek w świecie, w którym arabski służący w europejskim kraju stwierdza, że jest przeciw wszystkim, i restauracja pełna gości wylatuje w powietrze razem z nim.

1 2 następna strona

Teologia teatru

Bez Ciebie nie przetrwa WIĘŹ! Jak możesz pomóc?