Czytelnia

Polacy - Żydzi

Jesteśmy innymi ludźmi

Dyskusja o Jedwabnem w Jedwabnem

W rozmowie, która odbyła się 22 lutego w siedzibie Urzędu Miejskiego w Jedwabnem, udział wzięli: Krzysztof Godlewski, burmistrz, Stanisław Michałowski, przewodniczący Rady Miejskiej, ks. dziekan Edward Orłowski, proboszcz, Stanisław Przechodzki, dyrektor łomżyńskiego oddziału Podlaskiego Centrum Zdrowia Publicznego, sen. Stanisław Marczuk, w latach 1980-91 przewodniczący Zarządu Białostockiego Regionu NSZZ „Solidarność” oraz redaktorzy „Więzi”: Jacek Borkowicz, ks. Michał Czajkowski (współprzewodniczący Polskiej Rady Chrześcijan i Żydów) i Zbigniew Nosowski.

Zbigniew Nosowski: Spotkaliśmy się, aby porozmawiać o tym, co zrobić z pamięcią o tragicznych wydarzeniach, jakie rozegrały się tutaj sześćdziesiąt lat temu.

Krzysztof Godlewski: Cała „sprawa Jedwabnego” ma – z grubsza biorąc – dwa aspekty: moralny i polityczny. Oba nieustannie przewijają się i mieszają w dyskusjach. Od kilku miesięcy gościmy tu szereg dziennikarzy. Jedni przyjeżdżają do nas po to, by poznać prawdę, inni – by napisać sensacyjny artykuł. Oddźwięk tego rodzaju publikacji rzutuje bardzo niekorzystnie na całą dyskusję wokół Jedwabnego. Na pierwszy plan wybija się kwestie: ilu i gdzie zginęło, czy to było możliwe… a dopiero gdzieś na samym końcu pojawia się zamordowany człowiek. Zaczyna się gra liczbami: 500 czy 1600 zamordowanych? Tragedia staje się igraszką w rękach mediów i polityków.

Stanisław Przechodzki: Niektórzy próbują zbić na niej kapitał. Gdzieś w fali tych zdań ginie człowiek – tragedia ludzi, który zginęli, tragedia tych, którzy byli winni i tragedia tych, którzy tu żyją dzisiaj. Jedwabne jest małym miasteczkiem, tutaj wszyscy są skoligaceni – tragedia dotyka ich wszystkich. Odżywają spory, głosy antysemickie i głosy oskarżające Polaków. Nikogo nie należy skreślać. Kto dzisiaj myśli może nieprawdziwie, ale według własnego sumienia, wierzy w to, co mówi, ten może zmieni się po pewnym czasie.

W Jedwabnem nie ma antysemityzmu – podkreślam to z całą świadomością. Z objawami antysemityzmu spotkałem się w większych miejscowościach. Tutaj mieszkają prości ludzie. Natomiast pozostają w nich pewne elementy antyżydowskie, ukształtowane historią okresu międzywojennego czy wojny. Ale to nie jest wojujący antysemityzm pewnych ugrupowań politycznych czy niektórych pism.

Jacek Borkowicz: Jak przed majem ubiegłego roku – czyli przed publikacją artykułu Andrzeja Kaczyńskiego „Całopalenie”, który zapoczątkował serię publikacji o mordzie – pamiętano tutaj wydarzenia z lata 1941?

Stanisław Przechodzki: Jestem jedwabiniakiem z dziada pradziada i czuję się nim, choć od kilkunastu lat mieszkam w Łomży. Moja rodzina mieszkała przy samym rynku. Rodzice powiedzieli mi o tym, gdy byłem chłopcem. Mnie to wtedy za bardzo nie interesowało, dla większości młodych ludzi tutaj były to wówczas sprawy tak odległe, jakby działy się przed kilkuset laty. Było – przeszło. Zresztą rodzice nie chcieli nam wszystkiego mówić, nie chcieli krzywić naszej psychiki. Biegaliśmy na tak zwane mogiłki, czyli na cmentarz żydowski, a rodzice krzyczeli na nas, gdy przynosiliśmy stamtąd orzechy. Nie zdawaliśmy sobie sprawy z tego, co robimy, choć wiedzieliśmy, że obok cmentarza stała kiedyś stodoła, w której spalono Żydów.

1 2 3 4 5 6 7 8 9 następna strona

Polacy - Żydzi

Bez Ciebie nie przetrwa WIĘŹ! Jak możesz pomóc?