Czytelnia

Sławomir Jacek Żurek

Sławomir Jacek Żurek

Belferski rachunek sumienia

Dariusz Chętkowski: „Z budy. Czy spuścić ucznia z łańcucha?”, Wydawnictwo Literackie, Kraków 2004, s. 208.

Dariusz Chętkowski: „l.d.d.w. Osierocona generacja”, Wydawnictwo Literackie, Kraków 2004, s. 256.

Dariusz Chętkowski bardzo sprytnie pomyślał obie swe książki. Pisząc zupełnie niekonwencjonalnie, stworzył poważne książki z zakresu metodyki polonistycznej i pedagogiki, interesujące dla wszystkich: nauczycieli, uczniów i rodziców.

„Z” składa się z trzech zasadniczych części. Pierwsza („Noszę kaganiec oświaty”) jest swoistą spowiedzią nauczyciela, opowiadającego o szkolnej codzienności: sobie samym, innych nauczycielach (włącznie z katechetą), dyrektorze, uczniach, rodzicach oraz różnych, szeroko pojętych instytucjach edukacyjnych; druga („Lektury z krwi i kości”) — to wnikliwe uwagi do warsztatu polonistycznego w formie dziesięciu pomysłów na lekcje z kanonu lektur starych jak świat; trzecia („Bez smyczy”) — to zapis otwartego dialogu z uczniami. Książka „Osierocona generacja” jest pamiętnikiem polonisty, zapisującego swoje doświadczenia pedagogiczne z l.d.d.w. (czyli „lekcji do dyspozycji wychowawcy”) w formie nowelek dydaktycznych o wartkiej akcji, ujętych w różnych konwencjach stylistycznych w ramach hiper-nowoczesnego edytorstwa: wążce szokuje zarówno zastosowana technika blogu internetowego, jak i wyrwanych zapisków i notatek.

Czytelnik, mimo woli już na początku wciągnięty w grę, czyta o Chętkowskim (młodym belfrze) i nadziwić się przy tym nie może, jaki on (pozornie) naiwny (bo szczery, a tego w szkole nie wolno!) i (pozornie) nierozsądny (bo autentyczny, Boże broń!), a w rzeczywistości czyta o sobie (a właściwie te książki „czytają” jego), będąc poddawanym jakiejś, nie wiem — dominikańskiej czy jezuickiej terapii, i po prostu zaczyna robić rachunek sumienia.

Każdy w liceum chciał być lub był ze swoim profesorem „na Ty”, ale czy bezinteresownie? A jeśli jest nauczycielem/nauczycielką, czy nieraz nie myślał(a) po cichu, że może przynajmniej z niektórymi warto by się pokumplować, ale czy znów — bezinteresownie? Okazuje się jednak, że uczniowie Chętkowskiego (autor zamieszcza ich wypowiedzi) wolą utrzymywać wobec swoich nauczycieli dystans (nie chcą nauczyciela-kumpla!), bo dystans ów ma pewien nieodparty urok [...], wprowadza porządek, hierarchię.

Zresztą, co w pozytywnym sensie może znaczyć kumplować się z uczniem? Odpowiedź zawarta w książce „Z budy” nie jest jednoznaczna. Dla Chętkowskiego być z uczniem na Ty nie oznacza płytkiego kolegowania się z młodszym od siebie, aby ten uważał go za „równiachę”, lecz empatyczną relację — spojrzenie na każdego ucznia jak na indywidualny przypadek. Tak, to prawda — są nieznośni uczniowie, ale tylko niektórzy nauczyciele wiedzą, że ci sami nieznośni potrafią po śmierci ojca uczciwie zarobić na całą rodzinę i utrzymywać w ryzach młodsze rodzeństwo. Tak, to prawda, są tacy, którzy klną, ale tylko nieliczni nauczyciele zastanawiają się, dlaczego, a wtedy odkrywają w uczniu człowieka, chcącego odreagować alkoholizm rodziców czy wyrazić swoją bezradność wobec wyzwań losu.

1 2 3 4 następna strona

Sławomir Jacek Żurek

Bez Ciebie nie przetrwa WIĘŹ! Jak możesz pomóc?