Czytelnia

Joanna Petry Mroczkowska

Spotkania: Rozmowa z Henrykiem Grynbergiem

Henryk Grynberg,(ur.1936) wybitny prozaik, poeta i eseista. W młodości także aktor. Laureat nagrody im. Tadeusza Borowskiego, Fundacji Kościelskich, Stanisława Vincenza, Fundacji Jurzykowskiego, Jana Karskiego i Poli Nireńskiej oraz Koret Jewish Book Award. Od 40 lat mieszka w Stanach Zjednoczonych.

Joanna Petry Mroczkowska: - „W Polsce nie ten jest Polakiem, kto się uważa za Polaka, tylko ten, kogo się uważa za Polaka. Żydem jest nie ten, kto się uważa za Żyda, tylko ten, kogo się uważa za Żyda”. To Pana słowa. Wspomina Pan również, że znaleźli się tacy, którzy mówili: „Niech się Grynberg zdecyduje, czy jest pisarzem polskim czy żydowskim”. Wypowiedzi w podobnym stylu pojawiają się ciągle. Za kogo Pan sam się uważa?

Henryk Grynberg: Uważam się za pisarza polskiego, żydowskiego, a nawet amerykańskiego. To są części składowe mojej świadomości i mojej kultury. Wiem więcej o Żydach niż inni polscy pisarze i więcej o Polakach niż inni żydowscy pisarze i więcej o jednych i drugich niż inni amerykańscy pisarze. Czuję się przez to bogatszy od pisarzy monoetnicznych i monokulturowych.

Czy zgodzi się Pan z G. Simenonem, że „Pisanie nie jest zawodem, ale powołaniem wynikającym z nieszczęścia”.

– Absolutnie tak i widać to wyraźnie na niemal każdej stronicy, jaką napisałem.

– „Antysemici są wszędzie” – napisał Pan w którymś miejscu. A pewien wybitny polski artysta i obserwator życia podzielił się taką refleksją. „Żydzi mnie ciekawili. Niesłychanie ceniłem poetów żydowskich. Ale nagle, kiedy przyszło to uświadomienie, że w każdej chwili mogę być posądzony o antysemityzm, zaczął się we mnie rodzić dziwny lęk. Lęk przed pochopnym oskarżeniem. Zobaczyłem, że Żydzi są niezwykle wyczuleni na tym punkcie. Gdy mowa o ich nacji, nagle tracą poczucie humoru”. Co by Pan odpowiedział?

– Odpowiedziałbym, że Żydzi mają wręcz zadziwiające poczucie humoru, biorąc pod uwagę wyjątkowy tragizm ich losu zbiorowego. „Obserwatorowi życia”, którego Pani przytoczyła, brak wyobraźni. Ciekaw jestem, czy byłoby mu do śmiechu, gdyby w 1942 roku albo 1968 w Polsce powiedziano mu, że jest Żydem. A było takich wypadków wiele.

W swojej twórczości niejednokrotnie wyraża Pan miłość do języka polskiego. I matki, która mówiła do Pana po polsku. Co jeszcze mogłoby uzupełnić ten wątek „serdeczny”?

– Polski jest jedynym językiem naprawdę moim, a język to najważniejsze, co mam. Język to również kultura, bez której nie można być pisarzem, i najprawdziwsza ojczyzna. Może to zmartwi polskich narodowców, ale nawet jako „żydowski pisarz piszący po polsku” jestem bardziej Polakiem od większości z nich.

W Uchodźcach, książce o ucieczkach, powrotach, szukaniu swojego miejsca, powiedział Pan „Ameryka najpierw przybysza zachwyca, a potem szokuje, wzbudza opór”. W Monologu polsko-żydowskim zawarł Pan apoteozę Ameryki, kontrastując ją z Europą. „Uchodźstwo wszystkich wariuje, Polaków więcej, Żydów mniej”. Co jest przedmiotem Pańskiej nostalgii?

– W Uchodźcach dodałem, że po tym szoku kulturowym „trzeba wrócić do starego kraju, gdzie najpierw wszystko będzie się bardzo podobało, a potem już nic” i „wtedy z ulgą wraca się do Ameryki”. W nowej książce, którą właśnie skończyłem pisać - będzie chyba zatytułowana Autoportret z pamięci – na pytanie dziennikarki: „Czy pan jako Europejczyk...”odpowiadam: „Ja nie jestem Europejczykiem, ja jestem Amerykaninem. Po czterdziestu latach się to czuje”. Przedmiotem moich nostalgii nie jest przestrzeń, lecz czas: dzieciństwo, młodość, ludzie, których już nie ma.

1 2 następna strona

Joanna Petry Mroczkowska

Bez Ciebie nie przetrwa WIĘŹ! Jak możesz pomóc?