Czytelnia

Jarema Piekutowski

Jarema Piekutowski

Rytualne uściski i prawdziwa moc

Niewielki nissan micra, poruszający się niespiesznie trasą Gniezno—Szczecin, aż iskrzył od emocji i energii. Wracaliśmy z IX Zjazdu Gnieźnieńskiego. Kilkuosobowa szczecińska ekipa była naładowana mocą, która znajdowała ujście w pospiesznych dyskusjach w samochodzie. Szereg rozpoczętych tematów nie dawał nam spokoju. Wszyscy zgadzaliśmy się co do jednego: że Zjazd postrzegamy jako ogromny potencjał. To miejsce, z którego może promieniować siła zmieniająca rzeczywistość. No właśnie: może. Wszystko rozbija się o to jedno niewielkie słówko.

Pierwsza część Zjazdu była trudną próbą. Zebrani musieli bowiem przeżyć jakoś „liturgię uścisków”. PersonNameProductIDSzymon HołowniaSzymon Hołownia nazwał tak oficjalną część Mszy, kiedy przyjeżdża biskup i każda najważniejsza osoba w parafii wygłasza swoją mowę. Kolejne prelekcje oficjeli były jednak niepokojąco podobne do setek podobnych wystąpień, wykładów ikazań, które słyszałem wcześniej. Mimo obecności najważniejszych mediów, środowisk kościelnych i obywatelskich, można było odnieść wrażenie, że część występujących nie chce zmieniać rzeczywistości, tak jakby ważniejsze było utrzymanie status quo. A wystarczyłoby jedno lub dwa słowa wychodzące „przed orkiestrę”, ukazujące konkret, może niewygodną prawdę. Niestety, zamiast tego pojawiło się wiele pięknych, okrągłych zdań.

Nawet s. Małgorzata Chmielewska OSB — którą cenię jak mało kogo w Kościele — mówiła o tym, że „przez chrzest mamy nieprawdopodobną moc” i że „Kościół uczestniczy w cierpieniu”. Ale czy zebrani na sali faktycznie tę moc odczuwają na co dzień? Czy potrafią przełożyć te sformułowania na życiową praxis? Czy faktycznie czują (en masse), że Kościół uczestniczy w ich osobistym cierpieniu? Wypowiedź s. Chmielewskiej i tak błyszczała na tle innych prelekcji tego dnia, w tym jednej (mniejsza już o to, której), która mogłaby z powodzeniem zostać przygotowana przy pomocy losowego „generatora tekstów postmodernistycznych”. Wybijała się też przepełniona łagodnym, czeskim humorem prelekcja ks. Toma Halka. Tematy w niej poruszone: troska Europy o duszę i droga chrześcijaństwa jako „kreatywnej mniejszości” aż proszą o pogłębienie.

Nie można jednak powiedzieć, by organizatorom zabrakło troski o praxis. Wręcz przeciwnie, bywało jej momentami aż nadto. Pierwszego dnia zaczęło się bowiem coś, co nazwaliśmy z kolegą na nasz użytek „liturgią dobrych praktyk”, a co powtórzyło się kilkakrotnie później — podczas panelu o dzieleniu się pieniędzmi poszczególni dyskutanci przedstawiali swoje inicjatywy i projekty. Przedstawianie dobrych praktyk jest rzeczą zacną. Brakowało jednak postawienia konkretnych problemów, zwłaszcza tych trudnych: kiedy pomoc uzależnia, kiedy staje się przeszkodą? Chcemy dzielić się pieniędzmi, ale czy nie boimy się ich zarabiać i puszczać wobieg? Pytania te narodziły się zresztą dopiero następnego dnia podczas warsztatów.

Jeżeli mamy przestrzeń do dialogu, a taką przestrzenią jest bez wątpienia Zjazd Gnieźnieński, to jest to okazja do postawienia wyrazistych problemów w formie pytań, na które mogą padać różne, czasami całkowicie sprzeczne ze sobą odpowiedzi. Tu jednak niezwykle istotna jest rola moderatora: zadawanie takich pytań, które bezpośrednio odnoszą się do podstawowego problemu. Część zadanych pytań miała taki problemowy charakter, prowokujący do debaty, część natomiast miała charakter pytań zgoła retorycznych, np. „Pomagać innym czy być z innymi” — wszak wiadomo, że... i jedno, i drugie!

1 2 3 następna strona

Jarema Piekutowski

Bez Ciebie nie przetrwa WIĘŹ! Jak możesz pomóc?