Czytelnia

Kościół w Polsce

ks. Grzegorz Strzelczyk

ks. Grzegorz Strzelczyk

Odejścia, wierność i oślica Balaama

Odkąd kolejne „odejścia” bardziej i mniej znanych księży i zakonników zaczęły podsycać dyskusję nad tym — nienowym przecież — fenomenem, chodzi mi po głowie pewna starotestamentalna scena.

Oto prorok Balaam wyrusza w drogę niezgodnie z Pańskim nakazem. Drogę zagradza mu anioł. Nie dostrzega go jednak prorok, a jedynie jego oślica. Trzykrotnie zwierzę odmawia posłuszeństwa i trzykrotnie otrzymuje od swego właściciela tęgie razy, aż wreszcie Pan najpierw udziela głosu biednemu zwierzęciu, a potem sam się za nim ujmuje: Czemu aż trzy razy zbiłeś swoją oślicę? Ja jestem tym, który przyszedł, aby ci bronić przejazdu, albowiem droga twoja jest dla ciebie zgubna. Oślica ujrzała mnie i trzy razy usunęła się z drogi. Gdyby się nie usunęła, byłbym cię dawno zabił, a ją przy życiu zostawił (Lb 22, 32-33). Morał opowiadania jest jasny: samo bycie prorokiem nie chroni przed zaślepieniem, zaś głos rozsądku i ocalenie może czasami przyjść nawet przez oślicę. Opowiadanie to warto chyba mocno wziąć sobie do serca szczególnie w kontekście refleksji nad odejściami „głośnymi”, którym — czy to od razu, czy po latach — towarzyszą wywiady i publikacje1.

Czytelnik już się zapewne zastanawia, kogo obsadzę w roli proroka, a kogo skażę na los smaganego zwierzęcia. Pozwolę sobie od razu przeciąć tę niepewność. Na stałe nie obsadzę nikogo w żadnej z ról. Tak zresztą wynika z logiki samego biblijnego opowiadania — ani prorok, mimo okresowego zaćmienia, nie przestaje być prorokiem, ani oślica nie zatrzymuje na stałe daru wymowy. Być może u samego progu dyskusji pomiędzy „pozostającymi” i „odchodzącymi” czy też refleksji nad fenomenem odejść warto zachować pewną krytyczną świadomość: ani trwanie, ani odejście nie uwalnia automatycznie od momentów ślepoty; nie czyni nikogo ani osłem, ani prorokiem. W tym zatem, co pragnę niżej powiedzieć, role mogą się zmieniać. A od recytowania partii osła sam zacznę.

Wierność osobie — wierność instytucji?

Przyczyna takiego wyboru wyjściowej pozycji wiąże się z odczuciem — i świadomie chcę przez chwilę pozostać na emocjonalnym poziomie — jakie towarzyszyło mi zwłaszcza przy lekturze „Nierządnic” Tomasza Jaeschkego. Czytając to z pasją napisane wyznanie (czy też apologię — nie podjąłbym się identyfikacji gatunku) byłego zakonnika, ojca i męża, czułem, że autor nieraz stawia mnie na pozycji osła. Gdyby bowiem zarysowany w książce obraz życia i posługi prezbitera czy też niektórych wątków nauki Kościoła miał być prawdziwy, to tylko osioł (lub złoczyńca) mógłby trwać jeszcze w prezbiteracie. A przecież ja, o zgrozo, zajmuję się na co dzień — przez uczenie teologii na katolickim wydziale — utrwalaniem tej struktury zła i współdziałam we wtrącaniu kolejnych Bogu ducha winnych młodych ludzi w otchłań życia w celibacie, któremu na pewno nie podołają, w czeluść posłuszeństwa, które na pewno ich unieszczęśliwi, w objęcia kościelnej ideologii, której staną się biednymi niewolnikami.

Po takiej porcji chłosty przychodzi pokusa, by oddać razy, by odpowiedzieć w podobnie wyrazistym, emocjami wypełnionym stylu. Postaram się jednak tego uniknąć zakładając, że Jaeschkemu przyświecała nie tylko chęć usprawiedliwienia własnych życiowych wyborów, ale prawdziwa troska o Kościół, którego członkiem przecież pozostaje i pozostać pragnie. Wydaje mi się, że wypowiadającemu się w „Nierządnicach” prorokowi — a w takiej pozycji sam Jaeschke się stawia, także poprzez literackie stylizacje — oślica zadałaby nie tylko pytanie „Dlaczego mnie bijesz?”, ale też kilka innych, bardziej szczegółowych.

1 2 3 4 5 6 następna strona

Kościół w Polsce

ks. Grzegorz Strzelczyk

Bez Ciebie nie przetrwa WIĘŹ! Jak możesz pomóc?